Karlskrona – Szwecja w pigułce - jednodniowy rejs promem Stena Line.
W Szwecji zadurzyłam się czytając liczne kryminały umiejscowione w tym północnym kraju. Od dłuższego czasu zastanawiałam się jakby tu choćby liznąć tematu bez rujnowanie naszego budżetu. Szwecja bowiem do tanich destynacji nie należy, a mnożąc koszty razy pięć, nie wyglądało to optymistycznie. Postanowiłam skorzystać z opcji jednodniowego pobytu w Karlskronie, który oferuje linia Stena Line i był to strzał w dziesiątkę. W dodatku udało mi się namówić znajomych i tak dziesięcioosobową gromadką z portu w Gdyni ruszyliśmy ku przygodzie.
Już sam rejs okazał się być fajnym doświadczeniem. Prom wypływa z portu w Gdyni i płynie nocą, następnie na miejscu mamy do dyspozycji cały dzień i kolejnej nocy wracamy do Polski. Po zaokrętowaniu udaliśmy się na górny pokład aby nie przegapić wyjścia z portu. Gdynia widziana od strony morza w promieniach słońca wyglądała pięknie, wielkie żurawie i kolorowe kontenery ustawione jeden na drugim. Wieczór upływa nam na przyjemnościach bardzo szybko, spektakularny zachód słońca zapiera dech i tylko rześki wiaterek wygania nas z baru na górnym pokładzie.

Idziemy spać, w końcu następnego dnia zaplanowaliśmy intensywne zwiedzanie. Rano budzi nas przyjemna muzyczka płynąca z radiowęzła, niechętnie zbieramy się i maszerujemy na śniadanie. Zdecydowaliśmy się na zjedzenie jeszcze na promie, przy dzieciakach bufet śniadaniowy sprawdza się zawsze, każdy je co chce i nikt nie marudzi. Schodzimy na ląd, zostawiamy niepotrzebny bagaż w szafkach w porcie i jak znakomita większość pasażerów autobusem udajemy się do centrum miasta. Pomimo, że jest środek lata, a Karlskrona uznawana jest za najbardziej słoneczne miasto Szwecji, to niebo mocno zakryte jest chmurami. Szkoda.
Karlskrona to miasto położone na
33 wyspach archipelagu Blekinge. Wysiadamy przy Parku Hoglands, który znajduje
się na głównej wyspie Trosso. Tu czeka nas pierwsza miła niespodzianka. W parku
odbywa się pchli targ, więc ruszam z dziewczynami i dzieciakami nacieszyć oko,
a chłopaki dosypiają na ławkach. Niestety nic nie kupujemy, bo przecież nie
będziemy cały dzień krążyć po mieście ze starociami za pasem. Dalej nie dochodząc do głównego placu miasta,
kierujemy się na zachód w stronę dawnego targu rybnego i przystani, stoi tu
rzeźba kobiety handlującej rybami. Obok znajduje się mała skalista wysepka Stakholmen. Opisywana jest ona jako miłe
miejsce na piknik, lecz muszę z przykrością stwierdzić, że wszędzie walały się
śmieci, chyba poprzedniego wieczora ktoś urządził tu jakąś bibkę. No cóż, dalej
będzie już tylko ładniej.
Spacerkiem podążamy dalej na zachód na wyspę Salto, na której króluje budownictwo jednorodzinne. Naszym celem jest kolejna wysepka – Dragso, znajduje się tam kemping oraz ogródki działkowe z pięknymi miniaturowymi drewnianymi domkami pomalowanymi charakterystycznym odcieniem farby, czyli oczywiście czerwienią faluńską. Na każdym domku powiewa szwedzka flaga a ogródki są pięknie ukwiecone i zadbane.
Spacerkiem podążamy dalej na zachód na wyspę Salto, na której króluje budownictwo jednorodzinne. Naszym celem jest kolejna wysepka – Dragso, znajduje się tam kemping oraz ogródki działkowe z pięknymi miniaturowymi drewnianymi domkami pomalowanymi charakterystycznym odcieniem farby, czyli oczywiście czerwienią faluńską. Na każdym domku powiewa szwedzka flaga a ogródki są pięknie ukwiecone i zadbane.
Wracamy tą samą drogą i na Salto
wpada nam w oko mały, stary cmentarz, wchodzę zrobić kilka zdjęć. Już po
powrocie do domu znalazłam w Internecie informację, że jest to cmentarz ofiar
epidemii cholery z 1853 roku.
Kolejnym naszym cele jest
znajdująca się na głównej wyspie dzielnica Björkholmen. Na kilku uliczkach
mieszczą się niewielkie, kolorowe, drewniane domki, które obecnie są jedną z głównych atrakcji miasta. Pod
koniec XVII i w XVIII wieku, osiedlali
się tutaj pracownicy stoczni, marynarze i rzemieślnicy, a swoje domy budowali –
no cóż, z tego co wynieśli ze stoczni i dlatego domki mają tak niewielkie
rozmiary. Dziś to jedna z najdroższych dzielnic miasta, a gospodarze dbają
wyjątkowo o swoje nieruchomości ku uciesze turystów. Żywe kolory, piękne kwiaty
i dbałość o szczegóły to znak firmowy Björkholmen
. „Brzozowa Wysepka” to absolutnie obowiązkowy punkt do zwiedzenia w Karlskronie.
Kierujemy się w stronę głównego
placu miasta, na którym znajduje się pomnik
Karola XI – założyciela miasta, od którego pochodzi nazwa miasta Karlskorona
– korona Karola. Na Stortorget mieszczą się okazałe kościoły : Fredrikskyrkan –
Kościół Fryderyka z połowy XVIII wieku i Trefaldighetskyrkan – Kościół
Świętej Trójcy wybudowany na przełomie XVII i XVIII w. Robimy sobie przerwę w zwiedzaniu, siadamy
przed kafejką i kosztujemy cynamonowe bułeczki z kawą.
Przy rynku mieści się również
osławiona lodziarnia, która oferuje najlepsze lody w mieście. Oczywiście nie
możemy sobie odpuścić takiej atrakcji. Ustawiamy się w dość pokaźnej kolejce i
czekamy, czekamy, czekamy i czekamy. Fakt kolejka posuwa się bardzo powoli, ale
jeśli jesteście miłośnikami lodów ( tak jak moje dzieciaki i ja) nie
rezygnujcie. Warto czekać !!! Wybór lodów jest ogromny, porcje jeszcze większe,
a ceny umiarkowane. Lody kupujemy na smaki, a nie gałki i tak jeden smak to tak
na oko chyba ze trzy gałki. Dodatkowo można dobrać jakieś dodatki, ale same
lody są pyszne i nie potrzebują posypek czy sosów. Żałuję, że nie zrobiłam
porządnych zdjęć lodom, ale po otrzymaniu swojej porcji zapomniałam o całym świecie.
Pycha !!! Dla tych lodów wrócę do Karlskrony. Wszystko co dobre szybko się
kończy, pokrzepieni i we wspaniałych nastrojach ruszamy dalej.
Pomiędzy rynkiem a portem marynarki wojennej mieści się niewielki Park Admiralicji, a w nim wybudowana w 1699 roku dzwonnica o tej samej nazwie.
Pomiędzy rynkiem a portem marynarki wojennej mieści się niewielki Park Admiralicji, a w nim wybudowana w 1699 roku dzwonnica o tej samej nazwie.
Kierujemy się dalej w stronę wybrzeża i docieramy do największego w Szwecji drewnianego kościoła - Amiralitetskyrkan, w którym zmieścić się może ponoć 4 tysiące osób. Przed świątynią stoi drewniana figura Matsa Rosenboma - miejscowego żebraka, który zamarzł nocą 1717 roku. Dziś po podniesieniu kapelusza Matsa można wrzucić do środka datki, które przekazywane są na pomoc ubogim, co oczywiście uczyniliśmy.
W pobliży znajduje się inny ciekawy pomnik poświęcony bohaterowi pięknej książki dla dzieci autorstwa Selmy Lagerlof. Nils Holgersson stoi tu od momentu setnej rocznicy wydania " Cudownej podróży", ale uważajcie aby nie przegapić tej niewielkiej postaci.
W pobliży znajduje się inny ciekawy pomnik poświęcony bohaterowi pięknej książki dla dzieci autorstwa Selmy Lagerlof. Nils Holgersson stoi tu od momentu setnej rocznicy wydania " Cudownej podróży", ale uważajcie aby nie przegapić tej niewielkiej postaci.
Wreszcie dochodzimy do Nabrzeża Królewskiego z majestatycznym Bastionem Aurora po prawej stronie i widokiem na latarnię morską. Stąd już całkiem niedaleko do fantastycznego Muzeum Morskiego, poświęcę mu oddzielny wpis, bo strasznie się rozpisałam.
Po wizycie w muzeum wyszło słońce i cała Karlskrona wyglądała jeszcze piękniej. Przyszedł wreszcie czas na krótki odpoczynek i posiłek, więc wracamy do centrum głównej wyspy i w jednym z licznych barów posilamy się. Powoli kierujemy się w stronę przystanka autobusowego i ostatnimi siłami padamy na ławkach w paku, gdzie kilka godzin wcześniej rozpoczęliśmy nasze zwiedzanie. Tego dnia według aplikacji Mariusza przeszliśmy 23 km. - oj długo czuliśmy te kilometry w nogach. Wieczorem w restauracji na promie jemy obiadokolację. Mimo wielkich chęci nie poszaleliśmy nocą w dyskotece, zwyczajnie zabrakło sił. Jeszcze tylko kupujemy drobne pamiątki w sklepie, pijemy po dwa piwka i wpadamy w objęcia Morfeusza, jutro przecież czeka na nas zwiedzanie Gdańska.
Komentarze
Prześlij komentarz