Ejlat na weekend - czy warto?

      Ach te tanie linie lotnicze! Jeszcze jakiś czas temu nie wiedziałam o istnieniu Ejlatu. Kiedy z moją drugą połową postanowiliśmy zamiast prezentu gwiazdkowego wyrwać się gdzieś ma weekend padło właśnie na Ejlat. I chociaż lot nie jest najkrótszy, to perspektywa złapania trochę słońca kusiła. Ostatecznie polecieliśmy na początku marca, wylot w sobotę, powrót we wtorek, czyli dwa i pół dnia na miejscu. Niby nic, a jednak cieszy.
      Pierwszego dnia po podróży, transferze z lotniska do hotelu, zameldowaniu się i zostawieniu bagażu, udaliśmy się na spacer i wrzucić coś na ząb. A że to akurat  była sobota i szabat, a do zachodu słońca jeszcze trochę, zastanawiałam się czy to możliwe. Okazało się, że deptak  wzdłuż morza w dzielnicy hotelowej wypełniony był zarówno tubylcami jak i turystami. Wszędzie jakieś animacje dla dzieci, stragany z rękodziełem, muzyka i tłum ludzi. Nie wiem czy tak jest co tydzień, czy trafiliśmy na jakiś wyjątkowy weekend, ale fakt jest taki, że musieliśmy się trochę naszukać, aby znaleźć wolny stolik i coś zjeść. Restauracje otwarte były tak mniej więcej w połowie, więc i na posiłek przyszło nam trochę poczekać, no ale przecież nigdzie się nam nie śpieszyło. Po obiadku obowiązkowa sjesta na plaży i wygrzewanie się w promieniach popołudniowego słonka. O tak, tego nam trzeba było!








          
        W niedzielę nie pospaliśmy, szybkie śniadanie i w drogę. Na kilka dni przed wylotem, na Fb w grupie poświęconej wakacjom w Izraelu, pojawił się post z propozycją dołączenia do paczki przyjaciół na Jeep Safarii. Lepiej trafić nie mogliśmy. Dzięki temu nie musieliśmy wypożyczać samochodu, kupować wycieczki w lokalnych biurach i w miłym niewielkim gronie mogliśmy zwiedzić zarówno Timna Park i Red Canyon. Po drodze do celu nasz kierowca i przewodnik w jednym, pokazał nam plantację daktyli, przejście graniczne z Jordanią i znajdujące się w pobliżu skupiska Flamingów. Mieliśmy szczęście i wypatrzyliśmy z jadącego Jeepa antylopy! 








     Park Timna to położony na pustyni Negew park krajobrazowy pełen niesamowitych formacji skalnych otoczony z trzech stron wysokimi klifami. Park jest rozległy i chociaż można zwiedzać go na piechotę to wycieczka samochodem gwarantuje, że uda się nam zobaczyć wiele wspaniałych miejsc w ciągu zaledwie kilku godzin. Teren parku to również gratka dla miłośników archeologii, ponieważ to tu znajdują się pozostałości po najstarszej na świecie kopalni miedzi i różne ślady po egipskiej cywilizacji takie jak rysunki naskalne czy ruiny świątyni. Przeróżne kształty skalnych formacji to oczywiście efekt erozji miękkiego piaskowca, który podał się wodzie i wiatrowi. Zresztą, sami zobaczcie!
















       
     Kolejnym punktem naszego Jeep Safari był Red Canyon. Czerwony Kanion to całkowicie naturalny kanion szczelinowy, który swoja niesamowita formę zawdzięcza krótkotrwałym powodziom. Woda rzeźbi w miękkim piaskowcu fantastyczne gładkie kanały, a czerwony kolor to efekt działania związków żelaza. Spacer w tym miejscu to prawdziwa przyjemność. Po drodze można wypatrzeć spore jaszczurki wygrzewające się na kamieniach.











      Następnego dnia postawiliśmy na relaks nad morzem. Przed południem wybraliśmy się do Zatoki Delfinów. Dolphin Reef to miejsce gdzie delfiny nie są więzione, ale przez dokarmianie - jak sądzę, mocno trzymają się tego miejsca. Na lądzie znajduje się osobliwa konstrukcja z tarasami porośniętymi pnączami, gdzie z góry można obserwować ssaki. Natomiast na wodzie znajdują się pomosty dla gości i platformy na których siadają pracownicy zatoki zachęcając rybami delfiny do krążenia wokół turystów. Na brzegu jest również mała plaża z kąpieliskiem, odgrodzonym oczywiście od strefy gdzie wpływają zwierzęta. Niewątpliwą atrakcją tego miejsca jest możliwość nurkowania i snurkowania z delfinami. 











      Spokojnie można tu spędzić cały dzień, ale ponieważ nasz wyjazd zbliżał się ku końcowi, a ja bardzo chciałam zobaczyć rafę koralową, postanowiliśmy późnym popołudniem przenieść się na jedną z plaż przy granicy z Egiptem. Ale to frajda! Patrzeć jak wokół nóg, nic nie robiąc sobie z mojej obecności kolorowe rybki zajmują się swoimi sprawami! Żal tylko, że nie mieliśmy choćby maski do snurkowania. Niestety zdjęcia wykonane telefonem praktycznie nie nadają się do publikacji, jednak na wypad tanimi liniami nie zabieramy dużego aparatu.









       Następnego dnia wróciliśmy do domu. Sama byłam zaskoczona, że na tak krótkim wypadzie udała nam się tyle zobaczyć. Ejlat to fajne miejsce zarówno dla tych co lubią poleżeć na plaży (choć nie są one najpiękniejsze) i dla tych co lubią aktywnie spędzać czas. Nie muszę chyba wspominać o pysznym jedzeniu, na same wspomnienie boskiego humusu ślina cieknie. Gorąco polecam taki wypad zarówno parom, paczce przyjaciół jak i rodzinom z dziećmi. Ejlat oferuje dla każdego coś miłego!


Komentarze

  1. Świetny opis i fotki. Ejlat to moje marzenie, z przyjemnością więc przeczytałem post. Zapraszam na mój blog, tam również trochę izraelskich klimatów :) https://www.allinclusive-blaski-cienie.com/post/ściana-płaczu-modlitwa-pod-murem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa! Nie ma artykułu pod linkiem.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Fuerteventura - gwarancja udanego urlopu

Bari jest autentyczne!

Eze, Lazurowe Wybrzeże - tu jest pięknie!