Pernstejn - sto procent zamku w zamku.

       Jestem wielką fanką zamków i pałaców, choć te pierwsze fascynują mnie najbardziej. Dlatego podczas naszej majówki na Morawach było rzeczą oczywistą, że odwiedzimy któryś z licznych czeskich zamków. 




       Zamek Pernstejn oddalony jest o trzydzieści kilka kilometrów od Brna i nawet jeśli dysponujecie zaledwie kilkoma wolnymi godzinami to warto tu zajrzeć. To jeden z najpiękniejszych i najlepiej zachowanych morawskich zamków.




       Jak to zwykle bywa, aby się do niego dostać czekał nas krótki spacer na wzgórze. Ścieżka prowadzi przez las i po osiągnięciu szczytu docieramy do pierwszego dziedzińca, których jest tu zresztą kilka.







       Zamkowe wnętrza zwiedza się z przewodnikiem i do wyboru są różne trasy w kilku wariantach cenowych, wszystkie oprowadzania w języku czeskim. Można również wybrać bilet wstępu jedynie na dziedzińce zamkowe bez przewodnika. Niestety, o ile w jaskiniach trafiła nam się pani przewodnik, która mówiła do nas bardzo wolno i większość rozumieliśmy tym razem nie było już tak łatwo. Ale do rzeczy.








       Hrad Pernstejn został wzniesiony w drugiej połowie XIII wieku przez bogaty i wpływowy ród Pernstejnów. Ta monumentalna budowla za sprawą swojej lokalizacji, wysokich murów, zwodzonych mostów i głębokich fos przez wieki nie została zdobyta. Dodatkowo jakby ostrożności było mało postała tu także pięciopiętrowa wieża Barbórka połączona z zamkiem jedynie dwoma drewnianymi mostami (do dziś zachował się jeden), w której można się było schronić. Wąskie korytarze gwarantowały, że rycerz w zbroi nie był w stanie się tam dostać. Najlepszym dowodem na niezawodność systemu obronnego budowli jest fakt, iż w czasie wojny trzydziestoletniej siedem tysięcy Szwedów usiłowało go zdobyć a jednak mając za przeciwników zaledwie dwustu żołnierzy nie udało im się tego dokonać.   










        Jak na każdy porządny zamek przystało ma on również swoją Białą Damę, która to ongiś była tu służącą. Niewiasta jednak była bardzo leniwa i całymi dniami zamiast swoim obowiązkom oddawała się mizdrzeniu do lustra. Kiedy przestała uczestniczyć w nabożeństwach i nie posłuchała przestrogi klechy, przeklną ją. Do dziś ponoć błąka się po zamkowych korytarzach.  Dziewczyny uważajcie, bo legenda głosi, że gdy turystka przejrzy się w zamkowym lustrze w ciągu roku straci urodę tak jak służąca.









       Wieża, wsporniki wykuszy i balkony na zewnątrz, ozdobne portale nad drzwiami wewnątrz, tyrolskie podwórze z głęboką na 28 metrów studnią, sala rycerska i w końcu jedno jedyne wejście do właściwego zamku zadecydowało o tym, że  uważam go za zamek doskonały. Po prostu 100% zamku w zamku! 







        
         

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fuerteventura - gwarancja udanego urlopu

Bari jest autentyczne!

Eze, Lazurowe Wybrzeże - tu jest pięknie!