Praga – weekend w stolicy Czech
Po pierwsze dwa dni w Pradze to tyle, co nic. Miasto jest duże i piękne, mnóstwo tu ciekawych muzeów i mniej oczywistych atrakcji. Trzeba znaleźć trochę czasu na piwo i knedliki i na jeszcze jedno piwko, a czas płynie nieubłaganie. Będzie to, zatem wpis o takiej właśnie krótkiej, bez długich spacerów i szwendania się gdzie popadnie wizycie w ukochanym mieście wielu naszych rodaków.
Po drugie nie róbcie tego w weekend. To znaczy, jeśli możecie to unikajcie wizyty w Pradze w tak zwane przedłużone weekendy np. majówki czy czerwcówki, a i w zwykłą sobotę i niedzielę też. Stolica Czech to ukochane miasto nie tylko Europejczyków i wprost tonie w zalewie turystów. My wpadliśmy w tę pułapkę i dlatego mam duży niedosyt, nie wspominając już o braku przyzwoitych zdjęć bez setki głów.
Po drugie nie róbcie tego w weekend. To znaczy, jeśli możecie to unikajcie wizyty w Pradze w tak zwane przedłużone weekendy np. majówki czy czerwcówki, a i w zwykłą sobotę i niedzielę też. Stolica Czech to ukochane miasto nie tylko Europejczyków i wprost tonie w zalewie turystów. My wpadliśmy w tę pułapkę i dlatego mam duży niedosyt, nie wspominając już o braku przyzwoitych zdjęć bez setki głów.
Po trzecie znajdź sobie motyw przewodni i skup się na miejscach z nim związanych. W naszym przypadku była to twórczość Alfonsa Muchy, którego dzieła bardzo lubię.
Po przyjeździe do miasta pierwsze swoje kroki skierowaliśmy na położone na wzgórzu Hradczany. Tramwajem dojechaliśmy pod Królewski Ogród, powstały w miejscu gdzie w średniowieczu znajdowały się winnice. Łączący elementy stylu ogrodów barokowych, angielskich i renesansowych nie jest może najbardziej spektakularnym ogrodem, ale rozciąga się z niego piękny widok na cały Praski Zamek z imponującą katedrą oraz na inne dzielnice Pragi.
Po przejściu mostem wchodzimy na teren ponoć największego kompleksu zamkowego na świecie. Zamek, co nie dziwi, wraz z historycznym centrum Pragi, został wpisany do Rejestru Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. W skład kompleksu wchodzi szereg budynków w tym Stary Pałac Królewski. Ludzi jest tak dużo, że już wiemy, że nie ma szans na zwiedzenie wnętrz zamkowych. Stajemy w kolejce do Katedry św. Wita.
Ta górująca nad wzgórzem budowla jest ogromna i bardzo ważna dla historii Pragi. Spoczywa tu wielu władców, arcybiskupów i świętych patronów. Kościół budowany był, jak dobrze policzyłam, przez ponad pięć wieków. Przez stulecia nie wiele się tu działo i dopiero w drugiej połowie XIX wieku zostały podjęte prace, które doprowadziły do ukończenia budowy i konsekracji w 1928 roku. Potem było już z górki, kilka drobniejszych przebudów wnętrza i gotowe.
To, co urzeka we wnętrzu to wspaniałe witraże, a ja właśnie dla jednego z nich stałam w kolejce do wejścia, choć wielką fanką kościołów nie jestem. Witraż Alfonsa Muchy utrzymany jest w stylu klasycznej secesji i powstał w 1931 roku. Przedstawia początki chrześcijaństwa w Czechach, w centralnej części widać młodego św. Wacława ze swoją babką św. Ludmiłą. Nad nimi dostrzec można Jezusa, a poniżej dwie postaci kobiece, to personifikacja Czechów i Słowaków. Tyle suche fakty. Witraż jest wspaniały, bardzo charakterystyczny dla twórczości Muchy i choć odbiega od reszty okien w świątyni, ciekawie się z nimi komponuje. Po dokładnym obejrzeniu katedry kierujemy się w stronę Złotej Uliczki.
Po drodze wstępuję jeszcze do jednego kościoła. Bazylika św. Jerzego to świątynia z barokową, dość pospolitą fasadą i wspaniałym surowym, monumentalnym, romańskim wnętrzem. Obecnie we wnętrzach odbywają się różne wystawy.
Złota Uliczka – ten ciąg domów dobudowanych do murów obronnych Praskiego Zamku w XV wieku, jest jedną z największych atrakcji całego wzgórza. Malutkie, skromne, dziś kolorowe domki zamieszkiwane były przez zamkowych łuczników, strzelców, pałacową służbę, ale również złotników i to właśnie od mieszkańców trudniących się tą profesją pochodzi nazwa uliczki. Dziś zajrzeć można do wielu budynków, aby podziwiać wnętrza wypełnione przedmiotami codziennego użytku z XVI wieku. Miejsce to cieszy się taka popularnością, że nie sposób zrobić tu zdjęcie bez tłumu turystów. Poszwendaliśmy się trochę i ruszyliśmy dalej.
Opuszczamy Hradczany i Starymi Zamkowymi Schodami schodzimy w stronę rzeki. Z tego miejsca rozciąga się wspaniały widok na typowe praskie, czerwone dachy domów położonych w dzielnicy Mala Strana poniżej wzgórza.
Spacerkiem docieramy do Mostu Karola. Ozdobiony trzydziestoma posągami i grupami figur most na Wełtawie jest ofiarą swojej popularności. Tłumy turystów spacerują nim bez przerwy tam i z powrotem, cykając miliony zdjęć i obłapując posągi z nadzieją, że przyniesie im to szczęście. Chyba nie trudno wyczuć, że w takich okolicznościach średnio mi się spodobał. Muszę wybrać się tam późną jesienią, bo wtedy ponoć tuż po świcie spowity we mgle, Most Karola wygląda wspaniale.
Tym sposobem przechodząc pod Staromiejską Wieżą Mostową dotarliśmy na praską starówkę. W poszukiwaniu dobrej michy i zimnego piwka uciekamy w bok i szukamy jakiejś miłej knajpki trochę na uboczu. Dzięki temu bez problemu znajdujemy miejsce dla naszej kilkunastoosobowej grupy a w dodatku cena za kufelek spadła od razu o kilka dobrych koron. Zamawiamy, a jakże knedliki, piwo, Kofolę, a po takim posiłku nie bez trudu wracamy do zwiedzania.
Przyszedł czas na drugi po moście symbol miasta, czyli praski Orloj – zegar astronomiczny umieszczony na jednej ze ścian wieży Ratusza Staromiejskiego. To absolutny unikat na skalę europejską z 1410 roku, który swą modernizację zawdzięcza mistrzowi Hanusowi z Ruzy. Zegar odlicza czas astronomiczny, pokazując ważniejsze ciała niebieskie oraz posiada tarczę pokazującą jednocześnie czas staroczeski, środkowoeuropejski i babiloński. Oczywiście odlicza też dni tygodnia i miesiące. Mieści się na min wiele figur a niektóre z nich poruszają się, podczas gdy zegar wybija kolejne godziny od dziewiątej rano do jedenastej wieczorem i tak mniej więcej od sześciuset lat!
Dotarliśmy do Rynku Staromiejskiego, przy olbrzymim placu stoją kilkusetletnie, kolorowe kamienice i dwie ważne świątynie: Kościół NMP przed Tynem i Kościół Św. Mikołaja. Tu jak w każdym dużym mieście spotykają się zarówno turyści jak i mieszkańcy Pragi. Gwar wypełnia cały plac od wczesnych godzin przedpołudniowych do wieczora. Zajrzymy tu jeszcze kolejnego dnia a tymczasem kierujemy się do hotelu na krótki odpoczynek. Na naszą bazę wybraliśmy Metropolitan Old Town Hotel, nie jest to może szczyt luksusu, ale mieści się w bardzo dobrej lokalizacji, a stosunek jakości do ceny też się zgadzał.
Dzień kończymy wyprawą na pokaz fontann, który jest imprezą biletowaną, co jest chyba rzadko spotykane w innych europejskich miastach. Krizikova Fontanna została zaprojektowana przez Franciszka Krizika i wybudowana z okazji Wystawy Technicznej w 1891 roku, otoczona jest odkrytym amfiteatrem. Odbywają się tutaj pokazy podświetlonych fontann o różnej tematyce. Podczas naszego pobytu trafiliśmy na widowisko z muzyką do filmu Mamma Mia. Powiem tylko, że pokaz nie ujął mnie tak bardzo za serce jak podobne widowiska w Barcelonie czy Wrocławiu.
Następnego dnia przed południem odwiedziliśmy Muzeum Alfonsa Muchy – ta niewielka placówka posiada fantastyczną kolekcję dzieł mistrza. W kilku salach prezentowane są dzieła z różnych okresów twórczości. Nie będę tutaj piała na temat ekspozycji, ale podobała mi się bardzo! Następnie wróciliśmy jeszcze, aby powłóczyć się bocznymi uliczkami starego miasta a ostatnim punktem naszego weekendu w Pradze była wizyta w ZOO – mieliśmy przecież w ekipie również dzieci. Ten fantastyczny Ogród Zoologiczny zasługuje na oddzielny wpis i mam zamiar taki przygotować.
Wiem, że było długo, choć tak naprawdę nie opisywałam tu poszczególnych zabytków, cóż tak to jest z dużymi, starymi miastami jak Praga. Nie widziałam jeszcze wielu miejsc w stolicy naszych południowych sąsiadów i dlatego właśnie wrócę tu na kolejne kilka dni, tym razem jednak może w tygodniu i absolutnie po sezonie. Na koniec jeszcze kilka zdjęć, bo Praga może pochwalić się wspaniała architekturą w tym piękną secesyjną, pomnikami i fontannami. W przestrzeni miasta gdzieniegdzie dostrzec można obiekty potwierdzające humor i dystans do siebie, którego Czechom nie brakuje. A jeśli mało Wam Czech, to zapraszam do lektury wpisów z morawskich zamków np. o Zamku Bouzov czy Zamku Pernstejn.
Po przyjeździe do miasta pierwsze swoje kroki skierowaliśmy na położone na wzgórzu Hradczany. Tramwajem dojechaliśmy pod Królewski Ogród, powstały w miejscu gdzie w średniowieczu znajdowały się winnice. Łączący elementy stylu ogrodów barokowych, angielskich i renesansowych nie jest może najbardziej spektakularnym ogrodem, ale rozciąga się z niego piękny widok na cały Praski Zamek z imponującą katedrą oraz na inne dzielnice Pragi.
Ta górująca nad wzgórzem budowla jest ogromna i bardzo ważna dla historii Pragi. Spoczywa tu wielu władców, arcybiskupów i świętych patronów. Kościół budowany był, jak dobrze policzyłam, przez ponad pięć wieków. Przez stulecia nie wiele się tu działo i dopiero w drugiej połowie XIX wieku zostały podjęte prace, które doprowadziły do ukończenia budowy i konsekracji w 1928 roku. Potem było już z górki, kilka drobniejszych przebudów wnętrza i gotowe.
To, co urzeka we wnętrzu to wspaniałe witraże, a ja właśnie dla jednego z nich stałam w kolejce do wejścia, choć wielką fanką kościołów nie jestem. Witraż Alfonsa Muchy utrzymany jest w stylu klasycznej secesji i powstał w 1931 roku. Przedstawia początki chrześcijaństwa w Czechach, w centralnej części widać młodego św. Wacława ze swoją babką św. Ludmiłą. Nad nimi dostrzec można Jezusa, a poniżej dwie postaci kobiece, to personifikacja Czechów i Słowaków. Tyle suche fakty. Witraż jest wspaniały, bardzo charakterystyczny dla twórczości Muchy i choć odbiega od reszty okien w świątyni, ciekawie się z nimi komponuje. Po dokładnym obejrzeniu katedry kierujemy się w stronę Złotej Uliczki.
Po drodze wstępuję jeszcze do jednego kościoła. Bazylika św. Jerzego to świątynia z barokową, dość pospolitą fasadą i wspaniałym surowym, monumentalnym, romańskim wnętrzem. Obecnie we wnętrzach odbywają się różne wystawy.
Złota Uliczka – ten ciąg domów dobudowanych do murów obronnych Praskiego Zamku w XV wieku, jest jedną z największych atrakcji całego wzgórza. Malutkie, skromne, dziś kolorowe domki zamieszkiwane były przez zamkowych łuczników, strzelców, pałacową służbę, ale również złotników i to właśnie od mieszkańców trudniących się tą profesją pochodzi nazwa uliczki. Dziś zajrzeć można do wielu budynków, aby podziwiać wnętrza wypełnione przedmiotami codziennego użytku z XVI wieku. Miejsce to cieszy się taka popularnością, że nie sposób zrobić tu zdjęcie bez tłumu turystów. Poszwendaliśmy się trochę i ruszyliśmy dalej.
Opuszczamy Hradczany i Starymi Zamkowymi Schodami schodzimy w stronę rzeki. Z tego miejsca rozciąga się wspaniały widok na typowe praskie, czerwone dachy domów położonych w dzielnicy Mala Strana poniżej wzgórza.
Spacerkiem docieramy do Mostu Karola. Ozdobiony trzydziestoma posągami i grupami figur most na Wełtawie jest ofiarą swojej popularności. Tłumy turystów spacerują nim bez przerwy tam i z powrotem, cykając miliony zdjęć i obłapując posągi z nadzieją, że przyniesie im to szczęście. Chyba nie trudno wyczuć, że w takich okolicznościach średnio mi się spodobał. Muszę wybrać się tam późną jesienią, bo wtedy ponoć tuż po świcie spowity we mgle, Most Karola wygląda wspaniale.
Tym sposobem przechodząc pod Staromiejską Wieżą Mostową dotarliśmy na praską starówkę. W poszukiwaniu dobrej michy i zimnego piwka uciekamy w bok i szukamy jakiejś miłej knajpki trochę na uboczu. Dzięki temu bez problemu znajdujemy miejsce dla naszej kilkunastoosobowej grupy a w dodatku cena za kufelek spadła od razu o kilka dobrych koron. Zamawiamy, a jakże knedliki, piwo, Kofolę, a po takim posiłku nie bez trudu wracamy do zwiedzania.
Przyszedł czas na drugi po moście symbol miasta, czyli praski Orloj – zegar astronomiczny umieszczony na jednej ze ścian wieży Ratusza Staromiejskiego. To absolutny unikat na skalę europejską z 1410 roku, który swą modernizację zawdzięcza mistrzowi Hanusowi z Ruzy. Zegar odlicza czas astronomiczny, pokazując ważniejsze ciała niebieskie oraz posiada tarczę pokazującą jednocześnie czas staroczeski, środkowoeuropejski i babiloński. Oczywiście odlicza też dni tygodnia i miesiące. Mieści się na min wiele figur a niektóre z nich poruszają się, podczas gdy zegar wybija kolejne godziny od dziewiątej rano do jedenastej wieczorem i tak mniej więcej od sześciuset lat!
Dotarliśmy do Rynku Staromiejskiego, przy olbrzymim placu stoją kilkusetletnie, kolorowe kamienice i dwie ważne świątynie: Kościół NMP przed Tynem i Kościół Św. Mikołaja. Tu jak w każdym dużym mieście spotykają się zarówno turyści jak i mieszkańcy Pragi. Gwar wypełnia cały plac od wczesnych godzin przedpołudniowych do wieczora. Zajrzymy tu jeszcze kolejnego dnia a tymczasem kierujemy się do hotelu na krótki odpoczynek. Na naszą bazę wybraliśmy Metropolitan Old Town Hotel, nie jest to może szczyt luksusu, ale mieści się w bardzo dobrej lokalizacji, a stosunek jakości do ceny też się zgadzał.
Dzień kończymy wyprawą na pokaz fontann, który jest imprezą biletowaną, co jest chyba rzadko spotykane w innych europejskich miastach. Krizikova Fontanna została zaprojektowana przez Franciszka Krizika i wybudowana z okazji Wystawy Technicznej w 1891 roku, otoczona jest odkrytym amfiteatrem. Odbywają się tutaj pokazy podświetlonych fontann o różnej tematyce. Podczas naszego pobytu trafiliśmy na widowisko z muzyką do filmu Mamma Mia. Powiem tylko, że pokaz nie ujął mnie tak bardzo za serce jak podobne widowiska w Barcelonie czy Wrocławiu.
Następnego dnia przed południem odwiedziliśmy Muzeum Alfonsa Muchy – ta niewielka placówka posiada fantastyczną kolekcję dzieł mistrza. W kilku salach prezentowane są dzieła z różnych okresów twórczości. Nie będę tutaj piała na temat ekspozycji, ale podobała mi się bardzo! Następnie wróciliśmy jeszcze, aby powłóczyć się bocznymi uliczkami starego miasta a ostatnim punktem naszego weekendu w Pradze była wizyta w ZOO – mieliśmy przecież w ekipie również dzieci. Ten fantastyczny Ogród Zoologiczny zasługuje na oddzielny wpis i mam zamiar taki przygotować.
Wiem, że było długo, choć tak naprawdę nie opisywałam tu poszczególnych zabytków, cóż tak to jest z dużymi, starymi miastami jak Praga. Nie widziałam jeszcze wielu miejsc w stolicy naszych południowych sąsiadów i dlatego właśnie wrócę tu na kolejne kilka dni, tym razem jednak może w tygodniu i absolutnie po sezonie. Na koniec jeszcze kilka zdjęć, bo Praga może pochwalić się wspaniała architekturą w tym piękną secesyjną, pomnikami i fontannami. W przestrzeni miasta gdzieniegdzie dostrzec można obiekty potwierdzające humor i dystans do siebie, którego Czechom nie brakuje. A jeśli mało Wam Czech, to zapraszam do lektury wpisów z morawskich zamków np. o Zamku Bouzov czy Zamku Pernstejn.
Komentarze
Prześlij komentarz