Sztokholm – letni weekend w stolicy Szwecji
Na samo wspomnienie tego weekendowego pobytu w Sztokholmie uśmiecham się do siebie. Uwielbiam miasta, które tak silnie związane są z wodą, te poprzecinane licznymi kanałami, nadmorskie kurorty, czy te położone na wyspach. Dodatkowo mieliśmy wiele szczęścia i podczas całego naszego pobytu w stolicy Szwecji trafiła się nam wyjątkowo piękna pogoda, co prawda kilka razy zanosiło się na deszcz, a ciemne chmury kłębiły się nad miastem, ale finalnie pokropiło może ze dwa razy. A ten trwający na niebie spektakl o kolorach od błękitu po granat, dodał dramaturgii naszym zdjęciom. Zwykle w takich sytuacjach ograniczamy wizyty w muzeach, na rzecz szwendania się kilometrami, wzdłuż i w szerz po interesujących nas zakątkach miasta. Tak też było i tym razem.
Jako pierwszą odwiedziliśmy niewielką wysepkę Skeppsholmen. Moim zdaniem to jedno z najlepszych miejsc, aby zorientować się w topografii miasta. Jej centralne położenie, gwarantuje, że spacerując wzdłuż brzegów wody będziecie mogli zobaczyć większość głównych, z punktu widzenia turysty, miejsc w Sztokholmie. Już sam stalowy most prowadzący na wyspę, przyozdobiony złotymi koronami, robi wrażenie, a dalej mamy świetny widok na stare miasto, wyspę Södermalm, pełną turystycznych atrakcji Djurgården czy elegancką ulicę Strandvagen znajdującą się w dzielnicy Östermalm. Przez najbliższe trzy dni będziemy eksplorować wymienione właśnie wyspy/dzielnice Sztokholmu. Skeppsholmen niegdyś służąca głownie szwedzkiej Marynarce Wojennej jest dziś domem dla kilku interesujących muzeów oraz Królewskiej Wyższej Szkoły Artystycznej. Jednak to, co zachwyciło mnie tam najbardziej to urokliwa „galeria” zacumowanych starych łodzi, z których część wyglądała na zamieszkałe.
Wracając do naszego hotelu mieszczącego się w dzielnicy Norrmalm, z zaciekawieniem zadzieramy głowy, by przyjrzeć się również tej części miasta, gdzie znajdują się liczne ulice handlowe, główny dworzec kolejowy i autobusowy, ciekawe rozległe place miejskie jak i sympatyczny park Kungsträdgården.
Kolejny dzień zaczynamy od spaceru po starym mieście. Gamla Stan jest wyjątkowo urocze i miejscami przypomina bardziej jakieś miasto położone u brzegów Morza Śródziemnego niż starówkę skandynawskiej stolicy. Kolorowe kamienice, wąskie brukowane uliczki przywołują na myśl bardziej francuską Niceę lub chorwacki Rovinj.
Choć Gamla Stan nie jest duże warto pokręcić się tu przez jakiś czas, by przy okazji natrafić na kilka charakterystycznych punktów starówki. Bez trudu traficie na główny plac, przy którym stoi wspomniane już Muzeum Nobla. Stortorget to najstarszy plac w mieście, gdzie latem, ku uciesze turystów, wiele knajp i restauracji wystawia swoje stoliki. Lokalni malarze portretują miasto, muzycy przygrywają do kotleta, a w jednej z kamienic, w sklepie z pamiątkami zobaczyć można dość bogatą kolekcję słynnych koników z Dallarny.
Jedną z głównych ulic starego miasta jest Västerlånggatan – mieści się przy niej wiele butików, kawiarni i restauracji, równolegle do niej biegnie Prästgatan, to tutaj na rogu jednej z kamienic wmurowany jest fragment kamienia runicznego datowanego na rok tysięczny. Warto też znaleźć najwęższą ulicę Gamla Stan, to biegnąca ku górze (lub w dół) Mårten Trotzigs gränd. Jeśli tak jak my ominiecie wizytę w katedrze, to na niewielkim placu Köpmantorget stoi replika rzeźby św. Jerzego. Trzeba uważnie patrzeć pod nogi, aby znaleźć kolejną atrakcję starówki, a mianowicie najmniejszą rzeźbę w Szwecji – Järnpojke to figurka chłopca patrzącego w księżyc, choć kiedy ja go spotkałam patrzył w słońce. To jest naprawdę bardzo ładne stare miasto!
Następnym naszym celem była bardzo modna ostatnio dzielnica Södermalm i choć określana jest, jako najbardziej hipsterskie miejsce Sztokholmu z licznymi popularnymi restauracjami i barami, to my chcieliśmy głównie zobaczyć trochę sielskiej typowo szwedzkiej zabudowy w środku dużego miasta. To miejsce od razu przywołuje wspomnienia z Karlskrony, gdzie spacerowaliśmy równie urokliwą dzielnicą.
W końcu przyszedł czas na rejs, czyli to, co lubię najbardziej! Sztokholm to miasto położone na czternastu wyspach (a cały archipelag to aż 20 tysięcy wysepek), co również bardzo ułatwia zwiedzanie, bo jeśli mocno się człowiek zmęczy, można wsiąść w tramwaj wodny lub statek wycieczkowy i część miasta podziwiać siedząc wygodnie na jego pokładzie. Dlatego po dość intensywnym zwiedzaniu na piechotę, postanowiliśmy odpocząć porządnie na pokładzie statku wycieczkowego. Wybraliśmy ponad dwugodzinny rejs o nazwie „Pod mostami Sztokholmu”. Trasa wiedzie pod dwunastoma mostami i nawet obejmuje przeprawę śluzą łączącą Morze Bałtyckie z Jeziorem Mälaren. Z perspektywy wody zaopatrzeni w audio przewodnik możemy obejrzeć nie tylko te najbardziej turystyczne miejsca w mieście, ale również wiele nowoczesnych dzielnic mieszkalnych. To wspaniała wycieczka i gorąco polecam taką formę zwiedzania!
Po tak intensywnym dniu marzyliśmy już o tylko o zjedzeniu pysznej kolacji, gdzieś w pobliżu naszego hotelu. Nocowaliśmy w bezpośrednim sąsiedztwie dworca centralnego w dzielnicy Norrmalm w Hotel C Sztokholm. Z czystym sumieniem mogę polecić to miejsce. Są tutaj pokoje o różnym standardzie, w tym te najtańsze bez okien, które są w Sztokholmie, ku mojemu zaskoczeniu, częstą opcją, dlatego warto dokładnie czytać opis pokoju przed dokonaniem rezerwacji. Lokalizacja jest naprawdę świetna i praktycznie wszędzie jest stąd blisko, my zdecydowaliśmy się na mały pokój z oknem i śniadaniem w cenie. Na następny dzień zostawiliśmy sobie eksplorację wyspy Djurgården i skorzystanie, choć z części atrakcji, jakie oferuje, a ponieważ znów rozpisałam się okrutnie, to wrażenia z kolejnego dnia pobytu w Sztokholmie opiszę w oddzielnym tekście. Będzie tam też krótka i bardzo subiektywna relacja z wizyty w IceBar, mieszczącym się w naszym hotelu.
Do centrum dotarliśmy po południu i po szybkim zameldowaniu się w hotelu, motywowani głodem, ruszyliśmy prosto na lokalny targ. Östermalms Saluhall to znajdująca się w XIX wiecznym budynku, elegancka hala targowa, gdzie oprócz zakupów można również smacznie zjeść. Miejsce to jest atrakcją samą w sobie i jeśli będziecie w pobliżu warto tu wpaść nawet tylko po to, aby zobaczyć, co tam sztokholmczycy będą wrzucać dziś do garów na obiad. My posililiśmy się kanapkami z krewetkami i łososiem, które były naprawdę pyszne. Najedzeni ruszyliśmy na przywitalny spacer.
Jako pierwszą odwiedziliśmy niewielką wysepkę Skeppsholmen. Moim zdaniem to jedno z najlepszych miejsc, aby zorientować się w topografii miasta. Jej centralne położenie, gwarantuje, że spacerując wzdłuż brzegów wody będziecie mogli zobaczyć większość głównych, z punktu widzenia turysty, miejsc w Sztokholmie. Już sam stalowy most prowadzący na wyspę, przyozdobiony złotymi koronami, robi wrażenie, a dalej mamy świetny widok na stare miasto, wyspę Södermalm, pełną turystycznych atrakcji Djurgården czy elegancką ulicę Strandvagen znajdującą się w dzielnicy Östermalm. Przez najbliższe trzy dni będziemy eksplorować wymienione właśnie wyspy/dzielnice Sztokholmu. Skeppsholmen niegdyś służąca głownie szwedzkiej Marynarce Wojennej jest dziś domem dla kilku interesujących muzeów oraz Królewskiej Wyższej Szkoły Artystycznej. Jednak to, co zachwyciło mnie tam najbardziej to urokliwa „galeria” zacumowanych starych łodzi, z których część wyglądała na zamieszkałe.
Wracając do naszego hotelu mieszczącego się w dzielnicy Norrmalm, z zaciekawieniem zadzieramy głowy, by przyjrzeć się również tej części miasta, gdzie znajdują się liczne ulice handlowe, główny dworzec kolejowy i autobusowy, ciekawe rozległe place miejskie jak i sympatyczny park Kungsträdgården.
Kolejny dzień zaczynamy od spaceru po starym mieście. Gamla Stan jest wyjątkowo urocze i miejscami przypomina bardziej jakieś miasto położone u brzegów Morza Śródziemnego niż starówkę skandynawskiej stolicy. Kolorowe kamienice, wąskie brukowane uliczki przywołują na myśl bardziej francuską Niceę lub chorwacki Rovinj.
Wyspa, co zrozumiałe naszpikowana jest wręcz zabytkami. To tutaj znajdują się imponujący Pałac Królewski, Królewska Zbrojownia, Katedra Storkyrkan ze słynną rzeźbą św. Jerzego pokonującego smoka, Muzeum Nobla prezentujące historię nagrody oraz wybrane dokonania jej laureatów i wiele innych muzeów. Wszystkie te miejsca zobaczyliśmy jedynie z zewnątrz, hołdując zasadzie krótki wyjazd + ładna pogoda = minimum zwiedzania wnętrz. Wiem, trochę to głupia zasada, ale przy zaledwie kilkudniowych pobytach, trzeba mieć jakiś klucz, bo w tak dużym i ciekawym mieście jak Sztokholm, nie da się zobaczyć wszystkiego. Zresztą czasy zaliczania kolejnych muzeów mam już za sobą, z wiekiem wolę posiedzieć przy piwie czy lampce wina na głównym placu miasta, poczuć atmosferę miejsca niż odhaczać atrakcje.
Choć Gamla Stan nie jest duże warto pokręcić się tu przez jakiś czas, by przy okazji natrafić na kilka charakterystycznych punktów starówki. Bez trudu traficie na główny plac, przy którym stoi wspomniane już Muzeum Nobla. Stortorget to najstarszy plac w mieście, gdzie latem, ku uciesze turystów, wiele knajp i restauracji wystawia swoje stoliki. Lokalni malarze portretują miasto, muzycy przygrywają do kotleta, a w jednej z kamienic, w sklepie z pamiątkami zobaczyć można dość bogatą kolekcję słynnych koników z Dallarny.
Jedną z głównych ulic starego miasta jest Västerlånggatan – mieści się przy niej wiele butików, kawiarni i restauracji, równolegle do niej biegnie Prästgatan, to tutaj na rogu jednej z kamienic wmurowany jest fragment kamienia runicznego datowanego na rok tysięczny. Warto też znaleźć najwęższą ulicę Gamla Stan, to biegnąca ku górze (lub w dół) Mårten Trotzigs gränd. Jeśli tak jak my ominiecie wizytę w katedrze, to na niewielkim placu Köpmantorget stoi replika rzeźby św. Jerzego. Trzeba uważnie patrzeć pod nogi, aby znaleźć kolejną atrakcję starówki, a mianowicie najmniejszą rzeźbę w Szwecji – Järnpojke to figurka chłopca patrzącego w księżyc, choć kiedy ja go spotkałam patrzył w słońce. To jest naprawdę bardzo ładne stare miasto!
Następnym naszym celem była bardzo modna ostatnio dzielnica Södermalm i choć określana jest, jako najbardziej hipsterskie miejsce Sztokholmu z licznymi popularnymi restauracjami i barami, to my chcieliśmy głównie zobaczyć trochę sielskiej typowo szwedzkiej zabudowy w środku dużego miasta. To miejsce od razu przywołuje wspomnienia z Karlskrony, gdzie spacerowaliśmy równie urokliwą dzielnicą.
Dodatkowo w Sztokholmie dzieje się akcja mojej ulubionej trylogii Stiega Larssona Millennium (świadomie piszę o trylogii, na resztę serii spuszczam zasłonę milczenia), bardzo cieszyłam się faktem, że oto przemieszczam ulice Södermalm, tak jak moi ulubieni bohaterowie Mikael Blomkvist i Lisbeth Salander.
W końcu przyszedł czas na rejs, czyli to, co lubię najbardziej! Sztokholm to miasto położone na czternastu wyspach (a cały archipelag to aż 20 tysięcy wysepek), co również bardzo ułatwia zwiedzanie, bo jeśli mocno się człowiek zmęczy, można wsiąść w tramwaj wodny lub statek wycieczkowy i część miasta podziwiać siedząc wygodnie na jego pokładzie. Dlatego po dość intensywnym zwiedzaniu na piechotę, postanowiliśmy odpocząć porządnie na pokładzie statku wycieczkowego. Wybraliśmy ponad dwugodzinny rejs o nazwie „Pod mostami Sztokholmu”. Trasa wiedzie pod dwunastoma mostami i nawet obejmuje przeprawę śluzą łączącą Morze Bałtyckie z Jeziorem Mälaren. Z perspektywy wody zaopatrzeni w audio przewodnik możemy obejrzeć nie tylko te najbardziej turystyczne miejsca w mieście, ale również wiele nowoczesnych dzielnic mieszkalnych. To wspaniała wycieczka i gorąco polecam taką formę zwiedzania!
Na sam koniec dnia wybraliśmy się jeszcze pod położony na skraju wyspy Kungsholmen, imponujący Stadshuset - ratusz miejski, to tu, odbywają się bankiety noblowskie. Duża okazała budowla nie jest bardzo stara, bo pochodzi z początku XX wieku i nawet, jeśli dotrzecie tu tak jak my, czyli po godzinach otwarcia gmachu, można swobodnie wejść na dziedziniec budynku, jak również pospacerować wokół niego.
Po tak intensywnym dniu marzyliśmy już o tylko o zjedzeniu pysznej kolacji, gdzieś w pobliżu naszego hotelu. Nocowaliśmy w bezpośrednim sąsiedztwie dworca centralnego w dzielnicy Norrmalm w Hotel C Sztokholm. Z czystym sumieniem mogę polecić to miejsce. Są tutaj pokoje o różnym standardzie, w tym te najtańsze bez okien, które są w Sztokholmie, ku mojemu zaskoczeniu, częstą opcją, dlatego warto dokładnie czytać opis pokoju przed dokonaniem rezerwacji. Lokalizacja jest naprawdę świetna i praktycznie wszędzie jest stąd blisko, my zdecydowaliśmy się na mały pokój z oknem i śniadaniem w cenie. Na następny dzień zostawiliśmy sobie eksplorację wyspy Djurgården i skorzystanie, choć z części atrakcji, jakie oferuje, a ponieważ znów rozpisałam się okrutnie, to wrażenia z kolejnego dnia pobytu w Sztokholmie opiszę w oddzielnym tekście. Będzie tam też krótka i bardzo subiektywna relacja z wizyty w IceBar, mieszczącym się w naszym hotelu.
Komentarze
Prześlij komentarz