Paryż z dziećmi, Montmartre i wieczorny rejs Sekwaną
Kolejny dzień zwiedzania Paryża zaczęliśmy dopiero po południu, musieliśmy odpocząć po szalonym dniu w Disneylandzie i chcieliśmy też zwiedzić pałac w Maissons Laffitte. Tak, więc dopiero po godzinie 16-tej dotarliśmy kolejką do miasta, a konkretnie na Place de la Bourse.
Targ Staroci
Na
tym właśnie placu w każdy pierwszy czwartek miesiąca odbywa się Brocante de la
Place de la Bourse. Targ jest niewielki i mam wrażenie, że głównie sprzedają
tam typowi handlarze, ale dla Michała i dla mnie to i tak duża frajda poszperać
trochę w starociach. Wiem, że w Paryżu jest wiele (dużo bardziej znanych) pchlich
targów, ale przy pierwszym pobycie w tym mieście ciężko ogarnąć wszystkie
interesujące miejsca, więc padło właśnie na ten targ. Tym razem niestety nic
nie kupiliśmy, ale warto było pokręcić się tam, choć przez chwilę.
Towarzystwo
zrobiło się już głodne, więc przemieściliśmy się metrem w okolice Place de
Clichy, gdzie po raz drugi, daliśmy szansę knajpie FLUNCH – niestety wrażenia
bardzo podobne do poprzednich. Nie będę się, więc rozwodziła nad tym tematem i
powiem krótko – nie polecam! Po obiedzie ruszyliśmy na podbój Wzgórza
Montmartre.
Montmartre
Zaczęliśmy
obowiązkowo od najsłynniejszego wiatraka świata – „Moulin Rouge”. Wiatrak, pod
którym mieści się najbardziej znany kabaret Paryża zaprezentował się nam na tle
pięknego błękitnego nieba, co podkreśliło dodatkowo jeszcze jego urok. To tu
narodził się kankan, główna atrakcja legendarnych rewii z mnóstwem skąpo
ubranych tancerek. Stoi on w pobliżu Place Blanche i otoczony jest licznymi
przybytkami z rodzaju „tylko dla dorosłych”. Metrem podjechaliśmy do stacji
Anvers skąd już tylko kilka kroków pod Bazylikę Sacre – Coeur. Ponieważ
wzniesienie jest spore korzystamy z małego tramwaju-kolejki, dodatkowa atrakcja
dla dzieciaków i już po chwili oczom naszym ukazuje się cudowny widok ze
wzgórza na centrum Paryża.
Bazylika Serca Jezusowego imponuje swoim
rozmiarem, a umiejscowienie jej na wzgórzu jeszcze potęguje to wrażenie. Na
szerokich schodach przysiada wielu turystów, więc i my przez chwilę
rozkoszowaliśmy się widokami z tej pozycji. Kościół zachowany w estetyce
bizantyjsko-mauretańskiej, choć jest bogato zdobiony to największe wrażenie robi
jednak ogromna 83 metrowa kopuła. Sam materiał, z którego została wykonana
świątynia, a mianowicie, bielejący z biegiem lat wapień z Chateau-Landon
również prezentuje się świetnie w promieniach popołudniowego słońca. Po
krótkiej wizycie wewnątrz kościoła, udaliśmy się na przemiły spacer po
Montmartre.
Dzielnica
artystów i twórców, której uroda jest znana w całym świecie, dopiero w połowie
XIX wieku, stała się częścią Paryża. Oryginalna zabudowa, piękne widoki, ale i
niższe ceny pokoi, zaczęły przyciągać ciekawych ludzi, którzy odcisnęli tu swój
znak i dzięki którym to miejsce jest od lat tak popularne wśród turystów.
Urokliwe wąskie, strome i kręte uliczki, niezliczone placyki z setkami
kawiarni, małe galerie sztuki, zabytkowe wiatraki, a nawet istniejąca do dziś
winnica (z której powstaje wino sprzedawane na aukcji charytatywnej), tworzą
klimat Montmartre, który bardzo pielęgnowany jest przez lokalny samorząd, choć
w praktyce większość paryskiej bohemy wyniosła się stąd już dawno.
Nasz spacer wyznaczały najbardziej znane i
charakterystyczne punkty dzielnicy. Zaczęliśmy od niewielkiego Place du Tertre,
gdzie ulokowali się liczni artyści malarze, portreciści, mieszczą się tu małe
galerie sztuki i niezliczone knajpki z typowymi dla Paryża małymi stolikami stojącymi
bezpośrednio na wąskich chodnikach. Zresztą cała dzielnica jest dosłownie
usiana takimi lokalami. Dalej udaliśmy się w stronę wspomnianej winnicy: Clos
Montmartre, krótka sesja przy absolutnie prześlicznym najbardziej chyba znanym
różowym domku, w którym mieści się restauracja La Maison Rose i dalej schodzimy
wąskim uliczkami do Place Dalida. Kolejna atrakcja to najstarszy z zachowanych
do dziś wiatrak Moulin de la Galette. Następnie główną arterią starego
Montmartre’u – Rue Lepic zeszliśmy w dół do Place des Abbesses. Tu zeszliśmy
pod ziemię do metra starą krętą klatką schodową i podjechaliśmy jeden
przystanek do słynnego ( dla nas Polaków) Place Pigalle. W tym miejscu zakończył
się nasz spacer po tej magicznej dzielnicy.
Zdecydowanie
zgadzam się z bardzo popularną tezą, że być w Paryżu i nie wstąpić, choć na
kilka godzin na Montmartre, to jak być w Rzymie i nie widzieć Papieża. Jednak,
jeśli mam być szczera, cały urok tego miejsca docenić można raczej siedząc
przed jedną z setek knajpek z kieliszkiem w ręku lub spacerując bez celu, takie
romantyczne sam na sam, niż „bieg” na orientację w terenie z trójką dzieci. Na
dzieciakach, szczególnie na najmłodszej miejsce nie zrobiło większego wrażenia, ale
obiecaliśmy jej wizytę w Zoo następnego dnia, więc bez większego grymaszenia
dała radę. No cóż, na wszystko w życiu przychodzi właściwy czas. Koniecznie
trzeba będzie wybrać się tam kiedyś, tylko w swojej grupie wiekowej i
delektować się w tym miejscem bez pośpiechu.
Na
wieczór zaplanowaliśmy rejs Sekwaną, więc po raz kolejny tego dnia
przemieściliśmy się metrem, pod wieżę Eiffla, bo właśnie tu ma swoją przystań
firma Bateaux Parisiens - jedna z wielu oferująca takie atrakcje.
Rejs po Sekwanie
Zacznę
od tego, że jestem wielką fanką wszelkich rejsów. Czy to małą łupinką po stawie
w Łazienkach Królewskich, czy wielkim promem do Karlskrony, czy barką po kanałach w
Londynie – po prostu kocham rejsy! Początkowo planowałam popłynąć Sekwaną w
ciągu dnia, aby przyjrzeć się miastu z perspektywy rzeki. Na szczęście mój tata
przekonał mnie, żebyśmy popłynęli wieczorem. Ten rejs był dla mnie największym
zaskoczeniem i niespodzianką całego wyjazdu. Wybraliśmy Bateaux Parisiens, jest
to chyba jedyna firma, która oferuje na swoim pokładzie audio przewodniki w
języku polskim. Nie wyrobiliśmy się na rejs o godzinie 22-giej, co jak się
później okazało, było dla nas pewną komplikacją związaną z powrotem na kemping.
Tak, więc nasz rejs rozpoczął się o godzinie 22.30 i w Paryżu zaczęło się już robić
ciemno.
To,
co zobaczyliśmy podczas godzinnej trasy, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Otóż całe nabrzeża Sekwany wypełnione były po brzegi ludźmi. Wszędzie czuć było
imprezową atmosferę, co kawałek rozbrzmiewała muzyka, grupy tańczących ludzi
przeplatały się z tymi siedzącymi i popijającymi różne trunki czy z tymi
spacerującymi w blasku rozświetlonych mostów, budynków i przepięknie
oświetlonej (co godzinę migoczącej) wieży Eiffla. Ciężko było nam skupić się na
bardzo ciekawej narracji togo, co za burtą, płynącej ze słuchawek audio
przewodnika, więc po połowie rejsu wylegliśmy na zewnątrz, aby po prostu
chłonąć tą wspaniałą atmosferę.
Ceny biletów
na rejs spacerowy dostępne na stronie Bateaux Parisiens . My po raz kolejny skorzystaliśmy ze zniżki, którą gwarantuje zakup
określonych biletów komunikacji miejskiej. Trasa biegnie od wieży Eiffla aż do
Ile Saint-Louis – Wyspy Świętego Ludwika i z powrotem, można więc podziwiać
wszystkie najpiękniejsze budowle Paryża umiejscowione wzdłuż rzeki. Dostępne są
też rejsy z kolacją czy lunchem na pokładzie.
Prosto
po zacumowaniu pobiegliśmy do metra. Przez remont naszej trasy kolejki RER,
mieliśmy niestety utrudnione wieczorne eskapady po mieście. Musieliśmy wyrobić
się na ostatni pociąg kilka chwil po północy, w dodatku stacja, z której
odchodził jest tak skomunikowana z turystycznym centrum miasta, że trzeba się
kilkakrotnie przesiąść, aby do niej dotrzeć. Dodam tylko, że poprzedniego
wieczora wracając z Disneylandu i tego dnia, pobiliśmy chyba rekord w biegach
familijnym do pociągu. Oczekując na kolejnych stacjach przesiadkowych na metro,
nie było nam do śmiechu, trochę nas przerażała wizja koczowania do świtu na
stacji w oczekiwaniu na pierwszy kurs kolejki lub powrót taksówką. Na szczęście
udało się i w okolicach pierwszej w nocy wróciliśmy na kemping. Teraz
oczywiście nasze szaleńcze biegi po peronach, opowiadamy jako najlepszą
anegdotę z wyjazdu.
Moim
zdaniem Montmartre i Paryż nocą to obowiązkowy punkt każdej wycieczki do
stolicy Francji.
Komentarze
Prześlij komentarz