Mantua i jej Palazzo Ducale.

        Mam z Mantuą pewien problem. Nie zachwyciła mnie od pierwszego wejrzenia. Naczytałam się, że to takie wspaniałe miasto, więc moje oczekiwania były ogromne. Owszem jest tu kilka pięknych placów i placyków, kościoły i zdobne kamienice a nawet kanał niczym w Wenecji, no ale cóż, tak wiele jest pięknych miast we Włoszech, że człowiek zaczyna kaprysić. Jest jednak w tym mieście coś fantastycznego dlaczego warto tu przyjechać, a mianowicie ogromny zamek. Ale po kolei.
     Do Mantui dotarliśmy pociągiem, zawsze będąc na północy Włoch tak podróżujemy. Dzięki temu winko do obiadu czy aperol nie są nam obce. Z dworca kolejowego do historycznej części miasta doszliśmy w zaledwie kilka minut.








        Docieramy do średniowiecznego serca miasta, czyli Piazza Andrea Mantegna płynnie przechodzącego w Piazza delle Erbe. To tu znajdują się XV wieczna Bazylika św. Andrzeja, okazała Casa del Mercante, XI wieczna Rotunda San Lorenzo, wspaniała wieża zegarowa oraz wiele pięknych budynków. Niestety nie wchodzimy do bazyliki, ponieważ trafiliśmy na jakąś przerwę. Obowiązkowo wchodzimy do Rotonda di San Lorenzo - ta romańska świątynia wzorowana na Bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie bardzo przypadła mi do gustu. Robimy kilka fotek cudnego domu Casa del Mercante wybudowanego w 1455 roku na zlecenie kupca. Giovanni Boniforte da Concorezzo specjalizował się w handlu tkaninami, płótnem i wełną sprowadzanymi z Wenecji i widać, że interes dobrze prosperował, bo dom do dziś zachwyca mnóstwem zdobień i ornamentów.



    








       Idziemy dalej w głąb starówki aby po chwili znaleźć się na Piazza Sordello - olbrzymim placu przy którym stoją majestatyczne budynki i Katedra Świętego Piotra. Jeden z boków placu zajmują zabudowania "super pałacu" czyli Pałacu Książęcego w Mantui. Po przerwie na kawę atakujemy wnętrza rezydencji rodu Gonzagów, którzy przez bez mała czterysta lat (1328-1707) rozbudowywali swój dom. A jest to wyczyn nie byle jaki, bo połączony z wielu budowli kompleks posiada około pięciuset komnat, szereg dziedzińców, ogrodów i placyków. 







       To co najbardziej chwyciło mnie za serce to liczne, drewniane kasetonowe sufity, arrasy tkane na podstawie rysunków Rafaella i przepiękne freski. Wiele z nich wyszło z pod pędzla takich mistrzów jak Andrea Mantegni czy Pisanello. Ten pierwszy jest autorem między innymi malowideł w Camera degli Sposi czyli Komnacie Małżonków, jednym z najsławniejszych pomieszczeń pałacu. Ogromne wrażenie robi również sufit Sala dello Zodiaco. Zdobienia komnat są wspaniałe i oszałamiają przepychem. Z pewnością warto było przeznaczyć dłuższą chwilę i delektować się tymi wnętrzami.





















        Po wyjściu z Pallazo Ducale zaglądamy do Katedry Świętego Piotra, której wnętrza pozostają jednak w cieniu pałacu.





         Na tyłach Duomo znajduje się Casa di Rigoletto z pomnikiem bohatera opery Giuseppe Verdiego, bo to właśnie tu toczy się akcja tego dzieła. Jedną z najbardziej znanych arii operowych "La donna é mobile" śpiewa książę Mantui. Szekspir natomiast zesłał do Mantui Romea po zabiciu Tybalda - krewnego Capulettich.




         Snując się dalej po starówce trafiamy na malowniczy kanał i niejako zataczając koło wracamy na Piazza delle Erbe, aby w promieniach, tak wyczekiwanego w lutym słońca, wygrzać kości.

      




             
           Muszę przyznać, że dziś opisując ten nasz krótki wypad do Mantui uważam go za bardzo udany. Nie zobaczyliśmy wszystkiego, bo miasto posiada jeszcze wiele innych zabytków w tym Pallazo Te - zespół pałacowy z XVI wieku, w którym obecnie mieści się muzeum. No cóż, moim zdaniem we Włoszech nie wolno się spieszyć i  lepiej zobaczyć mniej, poczuć ducha miejsca, niż zaliczyć wszystkie dostępne muzea. Zawsze trzeba zostawić sobie  coś na następny raz.
                     



         Jak to zwykle bywa przy podróżach tanimi liniami, nie zabieramy porządnego aparatu, dlatego zdjęcia wykonane telefonem komórkowym pozostawiają wiele do życzenia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fuerteventura - gwarancja udanego urlopu

Bari jest autentyczne!

Rethymno - zwiedzaj w rytmie siga, siga.