Bergen - czasem słońce, częściej deszcz!


      Bergen to miasto pełne uroku, koloru, sztuki, zabytków i pysznego jedzenia. To również miasto gdzie pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie, co jest w równym stopniu urokliwe jak i upierdliwe. Kurtka na grzbiet po chwili ściągasz i znów kaptur na głowę, a za chwilę szukasz okularów przeciwsłonecznych. Dlatego planując zwiedzanie "bramy fiordów", trzeba mieć zawsze alternatywny program, pogoda zdecyduje za Ciebie co i w jakiej kolejności zobaczysz.


Bergen - czasem słońce, częściej deszcz!

       To jest pierwsza z trzech części opisująca nasz weekendowy wypad do Bergen. Kolejność zwiedzania była mocno uzależniona od pogody, więc może nie jest to plan idealny na szybki City Break, ale spędziliśmy tam naprawdę fajny weekend.



       Po wylądowaniu i sprawnym transferze tramwajem do centrum, zostawiliśmy bagaże w hotelu i ruszyliśmy w miasto. A że akurat nie padało, postanowiliśmy na początek wjechać kolejką szynową na wzgórze Floyen. 






      Widok na Bergen z góry jest fantastyczny! Przy dobrej pogodzie świetnie widać stąd całą starówkę, kolejne wzgórza okalające miasto, porozrywany ląd i stalowe wody, na których kołyszą się mniejsze i większe łodzie, statki i olbrzymie wycieczkowce. Panorama miasta zachęca do sesji foto, z czego chętnie korzystają liczni turyści. Miło pozwolić sobie na lampkę wina w ogródku mieszczącej się na szczycie restauracji, co nie omieszkaliśmy uczynić. W drogę powrotną wybraliśmy się na piechotę, bo wzgórze liczy zaledwie trzysta kilkadziesiąt metrów wysokości n.p.m. i był to bardzo przyjemny spacer. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy z powrotem na dole. 











     Nasze kroki skierowaliśmy prosto na słynny targ rybny - Fisketorget przy nabrzeżu zatoki Vagen. Znajdziecie tu wszystko co da się wyłowić z morza: ryby, krewetki, kraby itp. ale również wyroby garmażeryjne takie jak kiełbasy z renifera. Targ ma charakter mocno turystyczny i nie wiem czy mieszkańcy Bergen zaopatrują się właśnie tu w owoce morza i inne specjały, ale dla turysty to idealne miejsce do popróbowania lokalnych przysmaków. Po skromnej degustacji udaliśmy się na spacer najsłynniejszą dzielnicą miasta czyli Bryggen. Te kolorowe drewniane domy będące wizytówką Bergen odwiedzaliśmy również w kolejnych dniach.









                               

          Bryggen to zespół starej drewnianej zabudowy wpisanej na Listę Światowego Dziedzictwo UNESCO. Frontem do zatoki, ściśnięte niczym sardynki w puszce, stoją oparte jeden o drugi domy kupieckie Hanzy. W drugiej połowie XIV wieku związek miast handlowych Europy Północnej utworzył tu swoją placówkę tzw. kantor. Od tamtego czasu miasto zaczęło się intensywnie rozwijać. Historia Niemieckiego Nadbrzeża - jak nazywane było to miejsce, jest bardzo ciekawa. Dzielnica zamieszkiwana głównie przez kupców pochodzenia niemieckiego stanowiła niejako oddzielne miasto z wieloma dziwnymi regułami, a życie tu poddane było surowym rygorom. Zakaz zamieszkiwania z rodziną wydaje się być uciążliwy, ale absolutny zakaz ogrzewania domów nawet w czasie najcięższych zim to dopiero ograniczenie! Oczywiście związane to było z ryzykiem pożarów, które pomimo tych restrykcji kilkakrotnie trawiły Bryggen. W większości kolorowych domów mieszczą się dziś sklepiki z pamiątkami, restauracje i bary. Warto zgubić się w głębi dzielnicy, gdzie spacerując wąskimi uliczkami, niczym pomosty wyłożonymi deskami, panuje bardziej mroczny i tajemniczy nastrój niż od strony kolorowego nabrzeża.




                                   









       Przed kolacją postanowiliśmy trochę odpocząć w hotelu. Po przylocie zostawiliśmy nasz bagaż w recepcji, więc nie wiedzieliśmy jaki mamy fantastyczny widok z pokoju. Przy okazji chcę odnieść się krótko do cen w Bergen. Tak, nie jest to najtańsza destynacja, ale bez przesady. Nocowaliśmy w hotelu Scandic Bergen City, a cena pokoju była porównywalna do tych w innych europejskich miastach, a do tego hotel oferował bardzo bogate śniadanie. 


       Wieczorem wybraliśmy się na kolację do pizzerii w pobliżu naszego hotelu i okazało się, że okolica  pełna jest urokliwych uliczek z typową drewnianą zabudową norweską.





   
    A po kolacji i spacerze widok z naszego pokoju na zatokę jeszcze długo nie pozwolił nam zasnąć! To był udany dzień! Zapraszam do lektury kolejnego tekstu z Bergen, gdzie opisuję płatne atrakcje miasta dostępne w ramach karty City Card.                                      


       

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fuerteventura - gwarancja udanego urlopu

Bari jest autentyczne!

Rethymno - zwiedzaj w rytmie siga, siga.