Wenecja – królowa jest tylko jedna
Wenecja – miasto wspaniałe, doskonałe w swojej niedoskonałości, jedyne w swoim rodzaju, przyciągające jak magnez i elektryzujące. Staję na solówę z każdym kto marudzi i narzeka, że przereklamowane czy brudne. Będę bronić honoru i sławić uroki Wenecji zawsze i wszędzie, choć ta wiekowa dama nie dba o to żeby przypodobać się turystom, widziała przecież już ich tylu, tych onieśmielonych jej pięknem, tych zniesmaczonych tłumem, tych zapatrzonych w szmaragdowe wody kanałów, tych co nie wypuszczają z ręki aparatu fotograficznego, a nawet takich, co próbują ją sobie przywłaszczyć na chwilę.
Ten przewodnik potraktuj bardzo luźno, bo Wenecja to jedno z tych miast, którego absolutnie nie wolno zwiedzać z mapą i informatorem turystycznym pod nosem. Tu trzeba się zgubić, tu konieczny jest czas na obserwację, wreszcie tu trzeba poczuć woń kanału, wsłuchać się w fale uderzające o nabrzeże, posiedzieć w małym barze z lokalsami, w końcu zobaczyć osławioną, tak ukochaną przez filmowców wenecką mgłę. Długo zastanawiałam się, jak w ogóle opisać atrakcje Wenecji i doszłam do wniosku, że to bez sensu, zrobiło już to tylu podróżników, pisarzy i blogerów, że nie będę ich dublować. Jednak to nie będzie przewodnik, a zbiór wspomnień z jednego z najbardziej niezwykłych miast Europy. Wiesz już też, że będę namawiała Cię na poświęcenie Wenecji kilku dni, a nie jak w przypadku większości turystów jednego popołudnia, wtedy zrozumiesz moje oddanie miastu. A jeśli nie masz takiej możliwości to przynajmniej dobrze przygotuj się do wizyty. Miłośnikom historii sztuki polecam lekturę kilku rozdziałów książki poświęconych naszej bohaterce „Obrazy Włoch” Pawła Muratowa, już kiedyś wspominałam, że przed każdą podróżą do Italii, sprawdzam jak widział i co pisał o danym regionie autor, wychodzi na to, że jest moim autorytetem w tej dziedzinie.
Wenecja to sto kilkanaście wysp, sześć dzielnic i wieki historii, w tym jeden z najważniejszych okresów dla miasta, blisko tysiącletnie istnienie Republiki Weneckiej, której ślady odnajduję podczas praktycznie każdej podróży w basenie Morza Śródziemnego od Krety po chorwacką Istrię. A symbol Wenecji, czyli skrzydlaty lew, zwany też lwem św. Marka, patrona miasta, to znak firmowy, który równie często, jak charakterystyczny styl budowli i ornamentykę, napotykam w wielu miastach regionu. W czasach swojej świetności Wenecja była miastem dobrobytu i wyjątkowej tolerancji głównie względem cudzoziemców przybywających tu w celach handlowych, panował w niej spokój i harmonia, dlatego nazywana jest również często La Sarenissima, czyli najjaśniejsza, najspokojniejsza.
Kiedy wreszcie zostawisz auto na parkingu lub wysiądziesz z pociągu, zawsze w przypadku Włoch polecam tę drugą opcję, musisz pojąć decyzję, jak poruszać się po mieście i choć oczywiście przemierzanie Wenecji piechotą jest możliwe, to jednak polecam nie skąpienie grosza i zakup biletu na tramwaje wodne, bo z tej perspektywy miasto wygląda wspaniale, a i tak podczas zwiedzania narobisz setki kroków meandrując pomiędzy kanałami. Wsiadasz do Vaporetto, bo tak nazywają się te tramwaje i od razu jesteś na najpiękniejszej alei miasta, gdzie wzdłuż kanału stoją dumnie fantastyczne, bogate pałace mieszczańskie, wiele z nich to obecnie luksusowe hotele, ale w tej chwili nie myśli o tym, że być może nie stać Cię na pobyt w jednym z nich, w tej chwili, delektuj się widokiem każdego mijanego budynku, łodzi czy gondoli! Canal Grande to główna arteria miasta, który wyglądem przypomina trochę wielkie „S” i możesz nim dopłynąć bezpośrednio na Piazzetta San Marco. Jeśli zostaniesz w mieście dwa, trzy dni, najprawdopodobniej jeszcze wielokrotnie wrócisz na wody Canal Grande.
Cała dzielnica San Marco to najpopularniejsza część miasta, praktycznie wszędzie kłębią się przybysze, taki urok najjaśniejszej. Kręcąc się po jej uliczkach i mostkach warto raz na jakiś czas wyjrzeć na Canal Grande, gdzie znajdują się dwa bardzo znane mosty Wenecji, Ponte dell’Accademia, z którego zrobisz jedne z najpiękniejszych zdjęć kanału oraz Ponte di Rialto, XVI wieczny wyjątkowy przez swoje zabudowania, most kamienny. Zresztą San Marco usiane jest wręcz charakterystycznymi punktami dla miasta, jak np. Torre dell'Orologio, renesansowa wieża zegarowa z końca XV wieku, czy pochodzący z tego samego okresu Palazzo Contarini del Bovolo z imponującą zewnętrzną klatką schodową (Scala).
Jeśli zmęczy Cię zgiełk San Marco, możesz zwiedzić nieco spokojniejsze Cannaregio, które pokrywa się terytorialnie z historyczną dzielnicą żydowską Ghetto Ebraico, tu tłumy turystów będą koncertować się na głównym placu, Muzeum Żydowskim i synagogach, ale jeśli przejdziesz Ponte de Gheto Novo kawałek dalej, przyjemnie odetchniesz spacerując tutejszymi uliczkami. Mnóstwo tu wspaniałych detali architektonicznych, okazałych pałaców, choć niektóre w kiepskiej kondycji, no i oczywiście kolejne kanały z niezliczonymi mostkami.
Po tej stronie Canal Grande mieści się jeszcze jedna dzielnica, czyli Castello gdzie w dawnych czasach zlokalizowana była stocznia - Arsenale, to część miasta z najmniejszą ilością kanałów i najszerszymi ulicami, jakie widziałam w Wenecji. To również miejsce gdzie na dobre zakorzeniła się sztuka współczesna, w zabudowaniach po stoczniowych organizowane są liczne imprezy kulturalne w tym słynne Biennale Sztuki. W tej dzielnicy mieści się także pełna uroku odwiedzana przez chyba wszystkich turystów księgarnia Libreria Acqua Alta. Miejsce jest absolutnie wyjątkowe, ale padło ofiarą swojej popularności i dziś trudno tu spokojnie wertować książki w poszukiwaniu białych kruków.
Aby zwiedzić pozostała część La Sarenissima czas na przeprawę przez Canal Grande, możesz wrócić do któregoś ze wspomnianych mostów, złapać Vaporetto lub przepłynąć go na stojaka, łodzią zbliżoną do gondoli, co może być atrakcją samą w sobie. Po tej stronie kanału mieszczę się kolejne trzy dzielnice Wenecji. Santa Croce- położona mniej więcej naprzeciwko dworca kolejowego, San Paolo – zlokalizowana naprzeciw centralnej części San Marco i Dorsoduro – pełna weneckich muzeów, z dostojną Bazyliką Santa Maria della Salute widoczną doskonale z Piazzetta San Marco. Jeśli myślisz, że te rewiry miasta są mniej atrakcyjne czy zachwycające, to nic bardziej mylnego.
Grzechem byłoby nie wspomnieć, że przy dłuższym pobycie jeden dzień warto przeznaczyć na eksplorację kolejnych wysp Laguny Weneckiej. W tym tych najbardziej znanych Murano słynącego na całym świecie z wyrobów artystycznego szkła, kolorowego Burano czy Torcello, gdzie przez chwilę poczujesz się jak na wsi, tak tam spokojnie i sielsko.
Wenecja to naprawdę miasto, które nikogo nie pozostawia obojętnym, można narzekać na zbyt licznych turystów, czy zawyżone ceny w restauracjach, ale La Sarenissima jest po prostu wyjątkowa. Jeśli chcesz, choć trochę zminimalizować te niedogodności, odwiedź miasto np. po karnawale, ale przed wiosenno-letnim szczytem turystycznym. Zamieszkaj w samym centrum miasta, my nocowaliśmy w Hotelu Antico Panada, który lata świetności ma już za sobą, ale za to nie brak mu charakteru, dzięki temu będziesz spędzał tu również wieczory, kiedy miasto odrobinę pustoszeje. To miasto, do którego się wraca, ja następnym razem na pewno przepłynę się gondolą i więcej czasu przeznaczę na zwiedzanie wnętrz zabytków, tak wiele mam tam jeszcze do odkrycia i przeżycia. A jeśli zaplanowaliście dłuższy urlop w północnej części Włoch, zachęcam do odwiedzenia mojej ukochanej Werony, pełnej antycznych zabytków Brescii czy mniej znanej Mantui.
Ten przewodnik potraktuj bardzo luźno, bo Wenecja to jedno z tych miast, którego absolutnie nie wolno zwiedzać z mapą i informatorem turystycznym pod nosem. Tu trzeba się zgubić, tu konieczny jest czas na obserwację, wreszcie tu trzeba poczuć woń kanału, wsłuchać się w fale uderzające o nabrzeże, posiedzieć w małym barze z lokalsami, w końcu zobaczyć osławioną, tak ukochaną przez filmowców wenecką mgłę. Długo zastanawiałam się, jak w ogóle opisać atrakcje Wenecji i doszłam do wniosku, że to bez sensu, zrobiło już to tylu podróżników, pisarzy i blogerów, że nie będę ich dublować. Jednak to nie będzie przewodnik, a zbiór wspomnień z jednego z najbardziej niezwykłych miast Europy. Wiesz już też, że będę namawiała Cię na poświęcenie Wenecji kilku dni, a nie jak w przypadku większości turystów jednego popołudnia, wtedy zrozumiesz moje oddanie miastu. A jeśli nie masz takiej możliwości to przynajmniej dobrze przygotuj się do wizyty. Miłośnikom historii sztuki polecam lekturę kilku rozdziałów książki poświęconych naszej bohaterce „Obrazy Włoch” Pawła Muratowa, już kiedyś wspominałam, że przed każdą podróżą do Italii, sprawdzam jak widział i co pisał o danym regionie autor, wychodzi na to, że jest moim autorytetem w tej dziedzinie.
Wenecja to sto kilkanaście wysp, sześć dzielnic i wieki historii, w tym jeden z najważniejszych okresów dla miasta, blisko tysiącletnie istnienie Republiki Weneckiej, której ślady odnajduję podczas praktycznie każdej podróży w basenie Morza Śródziemnego od Krety po chorwacką Istrię. A symbol Wenecji, czyli skrzydlaty lew, zwany też lwem św. Marka, patrona miasta, to znak firmowy, który równie często, jak charakterystyczny styl budowli i ornamentykę, napotykam w wielu miastach regionu. W czasach swojej świetności Wenecja była miastem dobrobytu i wyjątkowej tolerancji głównie względem cudzoziemców przybywających tu w celach handlowych, panował w niej spokój i harmonia, dlatego nazywana jest również często La Sarenissima, czyli najjaśniejsza, najspokojniejsza.
Kiedy wreszcie zostawisz auto na parkingu lub wysiądziesz z pociągu, zawsze w przypadku Włoch polecam tę drugą opcję, musisz pojąć decyzję, jak poruszać się po mieście i choć oczywiście przemierzanie Wenecji piechotą jest możliwe, to jednak polecam nie skąpienie grosza i zakup biletu na tramwaje wodne, bo z tej perspektywy miasto wygląda wspaniale, a i tak podczas zwiedzania narobisz setki kroków meandrując pomiędzy kanałami. Wsiadasz do Vaporetto, bo tak nazywają się te tramwaje i od razu jesteś na najpiękniejszej alei miasta, gdzie wzdłuż kanału stoją dumnie fantastyczne, bogate pałace mieszczańskie, wiele z nich to obecnie luksusowe hotele, ale w tej chwili nie myśli o tym, że być może nie stać Cię na pobyt w jednym z nich, w tej chwili, delektuj się widokiem każdego mijanego budynku, łodzi czy gondoli! Canal Grande to główna arteria miasta, który wyglądem przypomina trochę wielkie „S” i możesz nim dopłynąć bezpośrednio na Piazzetta San Marco. Jeśli zostaniesz w mieście dwa, trzy dni, najprawdopodobniej jeszcze wielokrotnie wrócisz na wody Canal Grande.
Wysiadając z tramwaju na początek po prawej stronie zobaczysz oszałamiającą bryłę Pałacu Dożów i dwie kolumny, a na jednej z nich symbol miasta skrzydlatego lwa. To miejsce naszpikowane jest atrakcjami, ale przecież ustaliłam, że nie będzie to typowy przewodnik, więc zamiast szukać kolejnych pereł architektury po prostu pozwól sobie zachwycić się tym miejscem. Tuż za rogiem znajduje się Piazza San Marco, plac, który pokazują w wiadomościach za każdym razem, kiedy Wenecję zalewa wielka woda. To tu znajdują się najokazalsze i najbardziej istotne w historii miasta budynki, to również tętniący życiem punkt spotkań turystów z całego świata. Choć zwiedzanie kościołów w moim przypadku nie jest takie oczywiste do Bazyliki św. Marka trzeba wejść koniecznie, nie tylko do świątyni, ale również na jej balkon i do mini muzeum (oddzielny bilet), z góry lepiej można przyjrzeć się oszałamiającym mozaikom zdobiącym ściany i sufity kościoła jak również oryginalnym Rumakom Lizypa, bo te stojące na zewnątrz to kopia. Bizantyjskie mozaiki to absolutny majstersztyk! Wychodząc na zewnętrzny balkon można zobaczyć całe to centrum weneckiego wszechświata z trochę innej perspektywy. W bazylice, na obu placach, zahaczając o Ponte della Paglia, z którego doskonale widać słynny Most Westchnień i w dystyngowanej Café Florian można spędzić naprawdę kilka ładnych godzin, a najlepiej przyjść tu również drugi raz, późnym wieczorem, gdy wreszcie zelżeją trochę tłumy.
Jeśli zmęczy Cię zgiełk San Marco, możesz zwiedzić nieco spokojniejsze Cannaregio, które pokrywa się terytorialnie z historyczną dzielnicą żydowską Ghetto Ebraico, tu tłumy turystów będą koncertować się na głównym placu, Muzeum Żydowskim i synagogach, ale jeśli przejdziesz Ponte de Gheto Novo kawałek dalej, przyjemnie odetchniesz spacerując tutejszymi uliczkami. Mnóstwo tu wspaniałych detali architektonicznych, okazałych pałaców, choć niektóre w kiepskiej kondycji, no i oczywiście kolejne kanały z niezliczonymi mostkami.
Po tej stronie Canal Grande mieści się jeszcze jedna dzielnica, czyli Castello gdzie w dawnych czasach zlokalizowana była stocznia - Arsenale, to część miasta z najmniejszą ilością kanałów i najszerszymi ulicami, jakie widziałam w Wenecji. To również miejsce gdzie na dobre zakorzeniła się sztuka współczesna, w zabudowaniach po stoczniowych organizowane są liczne imprezy kulturalne w tym słynne Biennale Sztuki. W tej dzielnicy mieści się także pełna uroku odwiedzana przez chyba wszystkich turystów księgarnia Libreria Acqua Alta. Miejsce jest absolutnie wyjątkowe, ale padło ofiarą swojej popularności i dziś trudno tu spokojnie wertować książki w poszukiwaniu białych kruków.
Aby zwiedzić pozostała część La Sarenissima czas na przeprawę przez Canal Grande, możesz wrócić do któregoś ze wspomnianych mostów, złapać Vaporetto lub przepłynąć go na stojaka, łodzią zbliżoną do gondoli, co może być atrakcją samą w sobie. Po tej stronie kanału mieszczę się kolejne trzy dzielnice Wenecji. Santa Croce- położona mniej więcej naprzeciwko dworca kolejowego, San Paolo – zlokalizowana naprzeciw centralnej części San Marco i Dorsoduro – pełna weneckich muzeów, z dostojną Bazyliką Santa Maria della Salute widoczną doskonale z Piazzetta San Marco. Jeśli myślisz, że te rewiry miasta są mniej atrakcyjne czy zachwycające, to nic bardziej mylnego.
Warto mieć czas, aby zgubić się w ich zaułkach, pełno tam niewielkich butików, małych pracowni gdzie powstają weneckie maski, klimatycznych barów i galerii z doskonałymi wyrobami lokalnego rzemiosła. To tu widziałam warzywniak na łodzi, to tu podpatrywałam dzieci uczestniczące w zajęciach, na których wykonywały tradycyjne maski, to tu piłam Spritz Veneziano w barze tak małym, że większość klientów stoi ze swoim drinkiem na zewnątrz.
A propos Spritz Veneziano, to jak nie trudno się domyśleć lokalna wersja popularnego w dzisiejszych czasach drinka, który przygotowywany jest tutaj zamiast z Aperolu z gorzkiego likieru Select, a całość serwuje się z dużą oliwką. I tak oto płynnie przeszłam do polecenia Wam kolejnej części miasta. Zachęcam Was do przepłynięcia się również na wyspę Giudecca, która okala Wenecję od południa. Tu dociera zdecydowanie mniej turystów i chociaż na pierwszy rzut oka, jest ona najmniej urokliwa, to właśnie tu, podczas ostatniego pobytu w mieście, każdego wieczora przychodziliśmy odpocząć po zwiedzaniu. W niczym niewyróżniającym się barze siadaliśmy przy stoliku w kącie i sącząc nasze Veneziano, przyglądaliśmy się miejscowym. Co tam się działo?! Żywe, gorące dyskusje, ba kłótnie, których temperatura rozgrzewała wnętrze, a starszym panom je toczącym, odejmowała lat. Co chwila wpadał ktoś z psem, by w trakcie wieczornego spaceru wychylić lampkę wina, a kot rezydent z godnością właściwą tylko kotom, nie zawracał sobie nimi głowy. Wszyscy się znali, a drugiego wieczoru Panie barmanki zauważywszy nasz powrót, szerokim uśmiechem dawały znać, że jesteśmy już zapamiętani. Niby zwyczajny bar, ale w mieście gdzie królują turyści, to bardzo miła odmiana.
Grzechem byłoby nie wspomnieć, że przy dłuższym pobycie jeden dzień warto przeznaczyć na eksplorację kolejnych wysp Laguny Weneckiej. W tym tych najbardziej znanych Murano słynącego na całym świecie z wyrobów artystycznego szkła, kolorowego Burano czy Torcello, gdzie przez chwilę poczujesz się jak na wsi, tak tam spokojnie i sielsko.
Wenecja to naprawdę miasto, które nikogo nie pozostawia obojętnym, można narzekać na zbyt licznych turystów, czy zawyżone ceny w restauracjach, ale La Sarenissima jest po prostu wyjątkowa. Jeśli chcesz, choć trochę zminimalizować te niedogodności, odwiedź miasto np. po karnawale, ale przed wiosenno-letnim szczytem turystycznym. Zamieszkaj w samym centrum miasta, my nocowaliśmy w Hotelu Antico Panada, który lata świetności ma już za sobą, ale za to nie brak mu charakteru, dzięki temu będziesz spędzał tu również wieczory, kiedy miasto odrobinę pustoszeje. To miasto, do którego się wraca, ja następnym razem na pewno przepłynę się gondolą i więcej czasu przeznaczę na zwiedzanie wnętrz zabytków, tak wiele mam tam jeszcze do odkrycia i przeżycia. A jeśli zaplanowaliście dłuższy urlop w północnej części Włoch, zachęcam do odwiedzenia mojej ukochanej Werony, pełnej antycznych zabytków Brescii czy mniej znanej Mantui.





















































Komentarze
Prześlij komentarz